Parasza Szelach (4 Moj 13:1-15:41)

Głównym wydarzeniem opisywanym w tym urywku Tory jest wyprawa zwiadowców do Kanaanu oraz jej brzemienne skutki. Rozpoczyna się od Bożego polecenia danego Mojżeszowi: „wyślij mężów, aby poszli na zwiady”.

Słowo „wyślij” jest jakby echem wezwania, które kiedyś usłyszał ich praojciec Abraham: „wyjdź do ziemi, którą ci wskażę”. Teraz, po kilku wiekach, oni stanęli u wrót tej samej ziemi, jako dziedzice tamtej obietnicy i tamtego przymierza. Byli o krok dalej w Bożym planie. Ponadto Abram wyszedł, nie znając celu podróży, a oni dokładnie wiedzieli dokąd zmierzają. A jednak Abraham dotarł do tego kraju i w nim zamieszkał, natomiast to pokolenie, które wyszło z Egiptu, nie weszło do Kanaanu. Przeszli do historii jako „dor hamidbar” – pokolenie pustyni. Nigdy z niej nie wyszli i ona stała się ich grobem.

Próby i doświadczenia pustyni, na którą Bóg ich wprowadził, miały na celu oczyszczenie i przygotowanie ich do bycia „szczególną Bożą własnością”. Jednak poddali się zniechęceniu i rozczarowaniu. Strach zajął miejsce wiary, a zwątpienie zniszczyło ufność w Boże prowadzenie.

Także w tej ekscytującej sytuacji, kiedy znaleźli się o krok od upragnionej ziemi obietnicy, zamiast w wierze wyczekiwać nowych rzeczy, które Bóg będzie czynił, zatęsknili za starym życiem w Egipcie. Powrót wydawał się najłatwiejszym rozwiązaniem. Mając przed sobą cudowny kraj upragnionej wolności, który Bóg chce przekazać w ich ręce – oglądają się wstecz i idealizują kraj swej niewoli.

Zwiadowcy powrócili z Kanaanu niosąc wielką kiść winogron. Potrzeba było do tego przynajmniej dwóch mężczyzn. Tak niezwykły widok powinien być wspaniałą zachętą dla reszty ludu. Impulsem do działania. Otrzymali dowód, że ta ziemia jest rzeczywiście dobra i pełna wszelkiej obfitości, tak jak Bóg obiecał.

Jednak dziesięciu zwiadowców przedstawiło inną interpretację tej kiści winogron. Użyli jej jako dowodu, że kraj jest zamieszkany przez niepokonanych olbrzymów. Skoro są tam takie winogrona, to jakiż rosły lud tam mieszka! Ta sama rzecz, a jakże odmienne konkluzje. Dla Jozuego i Kaleba, były one świadectwem wspaniałych możliwości tej ziemi. Dla pozostałych – powodem do rozpaczy.

Bóg usłyszał ich narzekanie i wzburzenie: „Jak długo jeszcze będzie ten zły zbór szemrać przeciwko mnie? Słyszałem bowiem szemranie synów izraelskich, z jakim występują przeciwko mnie” (4 Moj 14:27).

Bóg słyszy dziś nasze narzekanie. Grzech narzekania jest podobny do grzechu obmowy. Są formą złej mowy i wynikiem ducha krytyki. Obmowa, plotka niszczy drugiego, oddala przyjaciół, osłabia relacje. Narzekanie obniża jakość życia. Jeśli spędzam swe życie, skupiając się na szukaniu powodów do krytykowania, to nigdy nie będę umiał radować się dobrymi rzeczami, które Bóg dla mnie nieustannie czyni. Nawet ich nie zauważę. Co gorsza, narzekanie powoduje, że świadomość obecności Boga i poczucie Jego bliskości i realności będzie ulegać osłabieniu. Być może dlatego rabini, komentując historię o zwiadowcach, stwierdzili: „Kiedy ktoś rozpowiada złe wieści, to tak jak gdyby wręcz zaprzeczał istnieniu Boga”. Rzeczywiście, wskutek rozpowszechniania tych negatywnych treści, zatriumfował duch niewiary i poczucie niemocy.

Bóg oszczędził dzieci Izraela, ale ukarał całe pokolenie, nie wprowadzając go do ziemi obiecanej. Zamiast tego, spędzili czterdzieści lat na pustyni i tam zostali pochowani. Dopiero ich potomkowie otrzymali przywilej wkroczenia do ziemi. Ten los musiał podzielić także Mojżesz, Aaron i Miriam. Tylko Jozue i Kaleb otrzymali prawo wejścia do Kanaanu. O Kalebie Bóg powiedział: „Jednakże sługę mojego Kaleba, za to, że inny duch jest w nim i on był mi wierny całkowicie, wprowadzę do ziemi, do której poszedł, i jego potomstwo ją posiądzie.”

Kaleb był człowiekiem „innego ducha”. On i Jozue widzieli tych samych Kanaanitów, te same warownie i te same trudności, co pozostali zwiadowcy, ale wyciągnęli zupełnie inne wnioski. Tamci widzieli w tych rzeczach przeszkody. Jozue i Kaleb widzieli w nich okazje, aby Bóg zademonstrował swą chwałę i moc.

Jak czytamy: „Kaleb uspakajał wzburzony lud, mówiąc: pójdźmy, wyruszmy na nią, gdyż ją na pewno zdobędziemy.” On wiedział, że żadne dodatkowe przygotowania z ich strony, albo lepsze uzbrojenie, czy wyszkolenie, nie ma znaczenia, gdyż Bóg jest z nimi i On ma moc.

Lud jednak wolał posłuchać opinii większości, reprezentowanej przez pozostałych dziesięciu zwiadowców: „Widzieliśmy też tam olbrzymów, synów Anaka, z rodu olbrzymów, i wydawaliśmy się sobie w porównaniu z nimi jak szarańcza, i takimi też byliśmy w ich oczach”.

Kaleb patrzył na Boga i Jego możliwości, oni patrzyli na człowieka i na własne siły. Chociaż byli odkupionymi i Bożymi wybranymi, pochodzącymi z prominentnych rodów, okazało się, że w konfrontacji z przeciwnościami, postrzegali siebie jako marne insekty.

Różnica pomiędzy tymi perspektywami to różnica pomiędzy wiarą a jej brakiem, pomiędzy bojaźnią Bożą a bojaźnią przed człowiekiem.  

List do Hebrajczyków przekazuje ostrzeżenie, odwołując się do tamtego doświadczenia Izraelitów: „Dlatego, jak mówi Duch Święty: Dziś, jeśli głos jego usłyszycie, nie zatwardzajcie serc waszych, jak podczas buntu, w dniu kuszenia na pustyni… przysiągłem w gniewie moim: Nie wejdą do odpocznienia mego” (3:7, 11).

W powyższym słowie, autor Listu do Hebrajczyków ostrzega wierzących swoich czasów, że tak jak Bóg nie oszczędził tamtego pokolenia pustyni, tak samo nie oszczędzi obecnego pokolenia, które stoi przed dylematem opowiedzenia się za Mesjaszem. Porównuje wejście do ziemi obiecanej z wejściem w wiarę w Mesjasza. Zarówno przyjście Mesjasza, jak i wejście do ziemi obiecanej, stanowiło kulminację obietnic przymierza. Zarówno Mesjasz, jak i podbój ziemi obiecanej, wymagają wiary i posłuszeństwa. Ci, którzy byli nieposłuszni „nie mogli wejść z powodu niewiary” – konkluduje autor, cytując ostatni werset Psalmu 95.

Psalm ten stwierdza, że pokolenie pustyni sprzeniewierzyło Boży dar odpocznienia. „Odpocznienie” to termin szabatowy, ponieważ siódmego dnia Bóg odpoczął. Wedle komentarza żydowskiego, odpocznienie o którym mowa w tym Psalmie, to coś więcej niż tylko tygodniowy szabat. Chodzi tu o świat, który ma nadejść.

Autor Listu do Hebrajczyków wyjaśnia, że owo „odpocznienie” należy rozumieć nie tylko w literalnym sensie, jako zamieszkanie Izraela w ziemi obiecanej – co nastąpiło za czasów Jozuego. Gdyby tak było, gdyby wraz z podbojem tej ziemi osiągnęli obietnicę odpocznienia, Bóg nie mówiłby o innym dniu: „Gdyby bowiem Jozue wprowadził ich był do odpocznienia, nie mówiłby Bóg później o innym dniu.” Tymczasem kilka wieków później, Dawid znów mówi: dziś nie zatwardzajcie znowu swych serc. Stąd konkluzja: „A zatem pozostaje jeszcze odpocznienie dla ludu Bożego” – odpocznienie, do którego my mamy wejść. To odpocznienie to coś więcej niż tygodniowy szabat i coś więcej niż wytchnienie w ziemi obiecanej. Tym szabatem jest świat, który ma nadejść, a jego otwartą bramą jest Mesjasz.

Wszystkim życzę obfitości Bożego pokoju – szalom!

Emanuel Machnicki

Facebook
WhatsApp
Drukuj
Email