Parasza: Caw (3 Moj 6:8-8:36)

Witam wszystkich słuchaczy audycji Drzewo Oliwne!

Parasza, czyli urywek Tory, wyznaczony do czytania na ten tydzień, obejmuje rozdziały od 6 do 8 księgi Kapłańskiej. Jej tematyka koncentruje się na poświęceniu Przybytku-Miszkanu przez Mojżesza. W tym szczegółowym procesie, dokonany zostaje ceremoniał poświęcenia kapłanów, namaszczenia Miszkanu oraz Aarona i jego synów, i złożone zostają odpowiednie ofiary.

Jednak dzisiejsze czytanie Tory rozpoczyna się od omówienia dalszych szczegółów dotyczących składania różnych rodzajów ofiar, które zostały wstępnie przedstawione w poprzedniej paraszy. Jak mówiliśmy tydzień temu, chodzi o pięć rodzajów ofiar: całopalne, pokarmowe, pojednania, za grzechy oraz pokutne. Przepisy te odnosiły się do każdego Izraelity, który składał taką ofiarę.

Dzisiejszy fragment stanowi raczej instrukcję dla Aarona i jego synów, a szerzej – dla całego stanu kapłańskiego. Powinni oni mieć dokładną znajomość szczegółowych kwestii dotyczących tego, jak obchodzić się z każdym rodzajem ofiary.

Dla tych z nas, którzy nie jesteśmy kapłanami lewickimi, funkcjonującymi w świątyni, czytane Słowo z księgi Kapłańskiej może wydawać się trudne i w gruncie rzeczy nieistotne. Wchodząc w te wszystkie techniczne szczegóły możemy stracić z oczu perspektywę całościową, ponieważ Tora, wyjaśniając co i jak należy robić z ofiarami, nie wyjaśnia znaczenia i wagi tych ceremonii. Prawa o ofiarach wydają się być nudne i zbyt techniczne. Przebrnięcie przez te fragmenty Słowa Bożego są dużym wyzwaniem.

Poczucie obcości tej problematyki jest potęgowane przez naszą nieznajomość całej epoki systemu lewickiego. Nie czujemy towarzyszącej mu duchowości, pobożności i gorliwości. W przepisach w księdze Kapłańskiej otrzymujemy swego rodzaju suchy schemat postępowania. To tak, jakby otrzymać poprawnie sporządzone rubryki, które są prawdziwe i same w sobie stanowią ważną informację, ale nie znać ich zawartości. Albo jak gdyby w księdze liturgicznej czytać tylko polecenia techniczne: „wstać, klęknąć, odczytać głośno, zaśpiewać”. Gdybyśmy nie znali pozostałej treści – modlitw, śpiewu, wyznania wiary – to całe wstawanie, siadanie, klękanie – byłoby czynnościami bezsensownymi, mechanicznymi, pustymi. Minęlibyśmy się z samą esencją takiego nabożeństwa. Podobnie jest w przypadku naszej paraszy. Ofiary były składane w określonej atmosferze, w powiązaniu z aktami uwielbienia, modlitwy i oddawania czci Bogu. Ten aspekt musimy obecnie wydobywać z rozmaitych wskazówek i poszlak, rozsianych po całej Biblii. Istotny wgląd w tę duchowość daje przykładowo księga Psalmów, zawierająca ogromne bogactwo głębokich modlitw ludzi pokutujących, uciemiężonych, pragnących przybliżenia do Boga; a także wyrażających dziękczynienie, wdzięczność, radość pielgrzymowania do świątyni i przebywania w Domu Bożym.

Gdybyśmy mogli być świadkami funkcjonowania systemu świątynnego w jego pełnej ekspresji, bylibyśmy zaskoczeni wzniosłością tej duchowości i tego przeżywania służby Bożej. Często przyjmowane przez nas założenia teologiczne, jakby z góry wykluczają tego rodzaju refleksję, jak gdyby ówczesny sposób oddawania chwały i zbliżenia do Boga,  nie był przez Niego samego ustalony i nakazany. Jak gdyby nie była to duchowość wielu pokoleń Bożych mężczyzn i kobiet, ludzi stawianych za wzór wiary.

Tak więc, oprócz czynności składania ofiar, słyszelibyśmy towarzyszące temu modlitwy, wołania i westchnienia pielgrzymów; słyszelibyśmy głębokie wyznania ludzi skruszonych i powracających do Boga, słyszelibyśmy liturgię błogosławieństw wypowiadanych przez kapłanów; a także pieśni, hymny i psalmy śpiewane przez chóry lewitów wraz ze zgromadzonymi. Ku naszemu zaskoczeniu, wiele z tej atmosfery przypominałoby nam nabożeństwa i uwielbienie współczesne.

Bezpośrednio ze służby świątynnej wywodził się porządek nabożeństw i modlitw w synagogach, będących swego rodzaju małą świątynią na wygnaniu. Po zniszczeniu świątyni, społeczność żydowska nie była w stanie składać ofiar, lecz porządek nabożeństwa, codzienne modlitwy i inne aspekty służby znalazły kontynuację w nabożeństwie synagogalnym. Wczesny kościół chrześcijański, mając żydowski charakter, w naturalny sposób odziedziczył synagogalny sposób oddawania czci Bogu, choć oczywiście dostosowywał go do swego objawienia wiary mesjańskiej. Późniejszy rozwój, w okresie przewagi nie-Żydów w kościele, poszedł bardziej złożoną drogą, wraz z procesem de-judaizacji i absorbcji pierwiastków kultury hellenistycznej.

W każdym razie, modlitwa i pieśń odgrywały tak istotną rolę w systemie ofiarniczym Miszkanu i świątyni, że ich wyodrębniony i natchniony zbiór stał się znany jako księga Psalmów. Pieśni świątynne przetrwały jej zburzenie, nawet gdy już nie towarzyszyły składaniu ofiar. Przykładowo prorok Daniel modlił się trzy razy dziennie, tak jak w świątyni, przebywając już na wygnaniu w Babilonie, nawet po upadku Jerozolimy.

Jako wierzący, uczestnicy nowego przymierza, zdajemy sobie sprawę, że Mesjasz złożył ostateczną ofiarę i jest naszym Arcykapłanem, który trwa na wieki. Przez Niego składamy Bogu codzienną ofiarę modlitwy naszych ust, a nawet, apostoł Paweł w 12 rozdziale Listu do Rzymian, powiada: „Wzywam was tedy, bracia, przez miłosierdzie Boże, abyście składali ciała swoje jako ofiarę żywą, świętą, miłą Bogu, bo taka winna być duchowa służba wasza.”

Parasza Caw rozpoczyna się od przykazania, aby kapłani pilnowali ognia na ołtarzu by nigdy nie wygasł, a ofiara całopalna aby spalała się całkowicie w ciągu nocy.

Księga Kapłańska rozdział 6, werset 12 powiada: „A ogień będzie płonął na ołtarzu i nie wygaśnie. Kapłan zapalać będzie na nim drwa każdego rana i ułoży na nim ofiarę całopalną, i spali przy niej tłuszcze ofiar pojednania”.

Pismo mówi, że ogień na ołtarzu został zapalony przez Obecność Bożą. Jednak ten święty ogień miał nigdy nie zgasnąć i zadanie jego podtrzymywania spoczywało na kapłanach. Polecenie powtórzone jest w następnym wersecie: „Ogień będzie stale płonął na ołtarzu i nie wygaśnie”. Ogień wzięty z miejsca innego niż ołtarz, określony zostaje mianem „innego ognia”, albo „obcego ognia”, jak zobaczymy np. w 10 rozdziale Księgi Kapłańskiej.

Rano kapłani mieli usuwać popioły, zapewne z ostrożnością, aby nie przydusić płomienia, nałożyć na ołtarz nowe drewno, ofiarując przy tym tłuszcz ofiary pojednania. Stąd wywodzi się rabiniczna nauka, że ta codzienna stała ofiara tamid miała być pierwszą składaną każdego dnia. Izrael widząc nieustannie płonący ogień na ołtarzu uświadamiał sobie, że może przybliżać się do Boga tylko dzięki zastępczej ofierze, i przez nic innego. Kiedy każdego poranka ogień na ołtarzu wybuchał na nowo, podsycony tłuszczem porannej ofiary, płomienie wznoszące się ku górze przypominały ludowi również o nowym sercu, pełnym uwielbienia i chwały wznoszonej dla Boga, będącym ostatecznym celem wszelkich ofiar.

Można więc powiedzieć, że palenisko na ołtarzu było pewnym środkiem, czy nośnikiem, który przekraczał naszą widzialną rzeczywistość. Cokolwiek ten ogień pochłonął, zostawało wyniesione do niebios. Ofiara mogła wznieść się do Boga przez ogień ołtarza.

Kryje się tu pewna duchowa lekcja dla nas chrześcjian. Płomienie ołtarza można porównać do płomienia wiary w Mesjasza. Jedynie przez tę wiarę nasze życie i nasze czyny wykraczają poza tą przyziemną rzeczywistość i mogą zostać wyniesione na wyżyny niebios. Natomiast życie religijne bez wiary jest jak składanie ofiar na zimnym ołtarzu. Nie ma środka, który wyniósłby je przed Boży tron.

Takie życie i wszelkie odruchy religijności, leżą na ołtarzu, bez życia i zimne; i choćby były to nawet szlachetne wysiłki – pozostaną niejako przywiązane do ziemi. Jeśli religijność powodowana jest tylko rutyną, albo tylko tradycją, albo opinią innych, a nie wypływa z żywej wiary w Mesjasza, to brakuje łączności ziemi z niebem. Natomiast wszelkie czyny wypływające z wiary w Mesjasza, dzięki Niemu stają się uświęcone i czyste i są miłe Ojcu. To tak, jak gdyby przez nas czynił to sam Jeszua, żyjący w nas.

Wszystkim słuchaczom życzę obfitości Bożego pokoju – szalom i do usłyszenia!

Emanuel Machnicki

Facebook
WhatsApp
Drukuj
Email