O czym mówią listopadowe parasze

Parasze żydowskiego nowego roku 5781 przypadające na listopad są zaczerpnięte z 14 rozdziałów pierwszej księgi Biblii Hebrajskiej (Bereszit) i przedstawiają problemy odznaczające się wielką dramaturgią. Z pierwszej z nich, nazwanej Wajera (ukazał się Pan), czytamy m.in. o poprzedzonej słowami: „Czy jest cokolwiek niemożliwego dla Pana?” obietnicy urodzenia syna przez wiekową Sarę. Jest tam też mowa o staraniach Abrahama o ocalenie Sodomy i Gomory, oraz – o najcięższej, niewyobrażalnej wprost, próbie jakiej był poddany Abraham – wezwaniu do ofiarowania długo oczekiwanego syna.

   Bogata treściowo jest również parasza Chaje Sara (życie Sary) opisująca życie Abrahama, gdy zabrakło Sary, do znalezienia w jego ojczyźnie żony dla Izaaka. Stała się nią Rebeka, którą Izaak wprowadził  do namiotu matki swojej”. Czytamy tam też o zakupie dla Sary, która była pramatką Izraela,  miejsca  na grób, w ziemi Bożej obietnicy. 

  W kolejnej paraszy – Toldot (pokolenia) czytamy o podstępnym uzyskaniu przez Jakuba ojcowskiego błogosławieństwa, przysługującego wcześniej urodzonemu Ezawowi, co za sprawą Wszechmogącego spowodowało doświadczenie podstępu ze strony Labana we własnym życiu Jakuba.

 Wajece (wyruszył), siódma kolejna parasza nowego roku żydowskiego 5781, obejmuje wydarzenia z życia Jakuba począwszy od jego ucieczki przed Ezawem, aż do momentu, kiedy Jakub ponownie staje u granic ojczystego kraju po dwudziestu latach wygnania.

 Przytoczymy poniżej niektóre refleksje Emanuela Machnickiego, przedstawione wcześniej w audycji internetowego Radia Chrześcijanin:

  Parasza zaczyna się od słów: „Jakub zaś wyruszył z Beer-Szeby i udał się do Haranu”.  Do opuszczenia ziemi Bożej obietnicy skłoniło Jakuba zagrożenie ze strony Ezawa. Oficjalnie wybierał się w rodzinne strony ojców, aby szukać żony, jednak w rzeczywistości chodziło o ocalenie życia. Zdaniem rabinów słowa: „Jakub wyruszył”, które stanowią nazwę paraszy, są aluzją do wygnania narodu żydowskiego z ziemi Izraela w późniejszych wiekach. Ucieczka praojca Jakuba była przepowiednią losów jego potomków. Kiedy zaszło słońce i Jakub zapadł w sen w okolicach kananejskiego miasta Luz, miał sen o drabinie sięgającej nieba i aniołach wstępujących i zstępujących pomiędzy ziemią a niebem. W myśli rabinicznej nadejście zmroku symbolizuje początek nocy wygnania. W tej interpretacji aniołowie reprezentują różne narody i cywilizacje, dominujące wtedy nad Izraelitami. Jakub miał więc wizję wygnańców i ich losów, lecz otrzymał zapewnienie, że Bóg zgromadzi rozproszonych wokół świątyni w tym miejscu i wzbudzi umarłych.

Sen Jakuba bywa łączony ze słowami psalmu 126: „Gdy Pan wywiódł z niewoli uprowadzonych z Syjonu, byliśmy jak we śnie.” Sen ten wskazywał na szczególne przeznaczenie ziemi Kanaan – ziemi Bożej obietnicy, jako miejsca spotkania nieba z ziemią i pozwolił Jakubowi zrozumieć, że opuszcza ziemię, gdzie jest brama do nieba i dom Boży. Po przebudzeniu, uzyskał zupełnie nowy pogląd na znaczenia darowanego przez Boga kraju. Powiedział: „Zaprawdę, Pan jest na tym miejscu, a ja nie wiedziałem.” Zapewne mógłby pogrążyć się w jeszcze większym smutku, wobec konieczności zostawienia tej szczególnej ziemi i udania się na tułaczkę. Jednak usłyszał wspaniałe słowa Bożej obietnicy: „A oto Jam jest z tobą i będę cię strzegł wszędzie, dokądkolwiek pójdziesz, i przywiodę cię z powrotem do tej ziemi, bo nie opuszczę cię, dopóki nie uczynię tego, co ci przyrzekłem” (Rdz 28:15).

   Kiedy Jakub dotarł do Haranu, spotkał miejscowych pasterzy, gromadzących owce przy studni. Dowiedział się, że znają jego wuja Labana. Wktrótce przy studni pojawiła się Rachela, córka Labana, prowadząca stada ojca do wodopoju. Jakub usłużnie odsunął ciężki kamień ze studni i pomógł Racheli napoić owce, przedstawiając się jako syn siostry jej ojca, który przybywa z ziemi Kanaan, a ona pobiegła do domu podzielić się tą wieścią. Laban zaproponował Jakubowi zamieszkanie u niego.

Jakub pokochał Rachelę, pozostał u Labana i zgodził się służyć mu przez 7 lat jako pasterz, by poślubić ukochaną. Jednak po siedmiu latach, Laban podstępem podsunął mu w noc poślubną starszą siostrę Racheli – Leę a Jakub spostrzegł to dopiero o poranku. Wobec protestu Jakuba w tej sytuacji, Laban zgodził się na poślubienie przez niego tydzień później również Racheli, lecz w zamian za kolejne siedem lat pracy Jakuba dla teścia.

Opowieść nie jest jedynie opisem rodzinnych perypetii jednego z patriarchów Izraela. Ma ona głębsze znaczenie, podobnie jak właściwie wszystko, co działo się w dziejach linii rodowej, wybranej przez Boga, aby przynieść światu Mesjasza. Rabini zauważają, że losy ludu wybranego znowu były bardzo niepewne. Przyszłość zależała od tego, czy Jakub będzie pamiętał o wizji, którą otrzymał w miejscu, które nazwał Betel, i czy będzie się nią kierował.  Gdyby w którymś momencie zrezygnował z powrotu, układając sobie stosunki z Labanem i zacieśnił związki z tamtą rodziną, uznając, że tutaj ma przyszłość, a powrót do Kanaanu jest zbyt ryzykowny – to lud żydowski mógłby zostać zniewolony, zasymilować się ze społe-czeństwem aramejskim i nie mógłby dać światu Mesjasza.

W tradycji żydowskiej Laban należy do postaci negatywnych, podobnie jak faraon i inni wrogowie ludu wybranego, którzy uosabiali tendencję sił zła, by uniemożliwić przyjście na świat Potomka Obietnicy.

 W opisanych w paraszy Wajece wydarzeniach możemy dostrzec jak Bóg Izraela współdziała we wszystkim ku dobremu z tymi którzy Go miłują. Wskutek knowań Labana, Jakub najpierw dostał za żonę Leę, a potem tę, którą naprawdę miłował – Rachelę. Rywalizując o względy męża, siostry pragnęły podnieść swój status przez urodzenie Jakubowi synów. Czytamy: „A Pan widząc, że Lea była w niełasce, uczynił płodnym łono jej, Rachela zaś była niepłodna.” Siostrzana rywalizacja o miejsce w sercu Jakuba i o prestiż macierzyństwa, doprowadziły do narodzin licznych synów, protoplastów 12 pokoleń Izraela. Ponadto Lea stała się matką w linii mesjańskiej.

 Udając się z konieczności na wygnanie, musiał Jakub wyrzec się swojego dotychczasowego życia. Wiedział wprawdzie dokąd zmierza, lecz jego przyszłość była  niepewna.

 Atrybutem ludu Izraela przed odziedziczeniem ziemi Bożej obietnicy stało się bycie przychodniami i obcymi na wygnaniu. Ich duchowym przeznaczeniem były trudy nieustannych poszukiwań i wędrówek, a dusza znajdowała odpocznienie jedynie w Bogu.

   W czasie, gdy Ezaw czuł się bezpieczny i zadowolony z życia wśród pogańskich Hetytów, w życiu Jakuba ujawniał się element właściwy „potomstwu Abrahama” – poszukiwanie swojego miejsca, pobudzające do stawiania pytań, wyjaśniania wątpliwości oraz stałego poczucia niedopasowania. Jakub uświadamiał sobie konieczność przechodzenia przez wiele etapów duchowego wzrostu w mądrości i poznaniu, aby stawać się kimś „bardziej”. Prawdziwe dzieci Abrahama posiadają dane im od Boga instynktowne przeczucie, że jest „coś więcej”. Dlatego Duch Boży inspiruje je, aby aktywnie poszukiwać i nie zadawalać się czymś „mniej”, które oferuje świat.

   Jako odkupieni Pana, dążymy w naszym życiu w wierze do konkretnych celów, realizując zamierzenia, które według naszego przekonania są zgodne z Bożą wolą. Ale, tak jak w życiu Jakuba, mogą się wydarzyć nieoczekiwane sytuacje, które krzyżują nasze plany i niszczą harmonijny, przewidywany przez nas porządek zdarzeń. Pewne sytuacje zaskakują nas i wstrząsają nami. Później jednak uświadamiamy sobie, że te nieprzyjemne wstrząsy mogą przynieść nam wiele dobra. Stają się one szansą duchowego wzrostu. Poruszają naszego ducha i skłaniają do poszukiwań i kierowania się ku Bogu. Zmniejszają nasze ograniczenia, a nasze życie doznaje zmiany na lepsze.

 Dlatego w Nowym Przymierzu apostoł Paweł kieruje do wierzących zachętę, aby nie ustawać w duchowym rozwoju: „Dlatego i my… nie przestajemy się za was modlić i prosić, abyście doszli do pełnego poznania woli Jego we wszelkiej mądrości i duchowym zrozumieniu, abyście postępowali w sposób godny Pana ku zupełnemu Jego upodobaniu, wydając owoc w każdym dobrym uczynku i wzrastając w poznawaniu Boga.” (Kol 1:9-10).

Felicja Białęcka

Facebook
WhatsApp
Drukuj
Email