Parasza Wajera (1 Moj 18:1-22:24)

To czytanie z Tory opisuje kolejne wydarzenia z życia patriarchy Abrahama i jego rodziny. Zawiera także opis okoliczności zniszczenia Sodomy i Gomory.

Pierwsze słowa tej paraszy są wzniosłe i zdumiewające: „Potem ukazał mu się Pan..” – i kontrastują ze zwyczajnością i codziennością reszty tego zdania – „…w dąbrowie Mamre, gdy siedział u wejścia do namiotu w skwarne południe.”

Boża Obecność nie jest ograniczona. Objawia się nawet w prostych okolicznościach dnia powszedniego; Abraham ją ujrzał, ponieważ nie patrzył bezmyślnie, ale intencjonalnie, wypatrywał z gotowością serca, jak wyjaśnia nam znaczenie użytych słów hebrajskich.

Zapewne Abraham rozbił swe namioty pod dębami ze względu na cień, który oferowały. Na Bliskim Wschodzie drzewa wskazują obecność życiodajnej wody w danym miejscu. Ma to kolosalne znaczenie dla podróżujących przez tereny pustynne. Stąd było to zwyczajem Abrahama, aby wypatrywać podróżnych i wędrowców, aby zaoferować im picie, jedzenie i odpoczynek w bezpiecznym miejscu. Tradycja żydowska przywiązuje ogromną wagę do gościnności, jako uświęconego zwyczaju, ustanowionego przez Abrahama i Sarę, którzy dali przepiękny przykład swoim potomkom.

Uważa się, że opisywane spotkanie miało miejsce trzeciego dnia od brit mila Abrahama – przymierza obrzezania, o którym czytamy w poprzednim rozdziale; i mimo cierpienia i słabości, Abraham pilnie wypatrywał, czy na horyzoncie nie pojawia się sylwetka znużonego i spragnionego podróżnika, któremu mógłby zaproponować gościnę…

Niespodziewanie, pojawił się Pan. I był u Abrahama w gościnie.

Jest też druga strona medalu: odwiedzanie. W szczególności, odwiedzanie chorego, cierpiącego czy samotnego. Wzorem jest tutaj nie człowiek, ale sam Pan. Przyszedł, aby spytać Abrahama o zdrowie i nagrodzić jego posłuszeństwo w spełnieniu przykazania przymierza.

Spotkanie, społeczność, ugoszczenie, odwiedzenie, współczucie, miłosierdzie – to dokładne przeciwieństwo tego, co działo się w miejscu opisanym w dalszym toku narracji.

Pan ukazał się Abrahamowi, aby objawić mu plan zniszczenia dwóch najzamożniejszych i najbardziej zepsutych miast w kraju – a przecież była to ziemia, którą Bóg obiecał Abrahamowi i jego potomkom według przymierza. Sodoma i Gomora uosabia wszystko, co stoi w opozycji wobec dróg Bożych. Wylanie Jego sądu na niegodziwość tych miast i całkowite ich zniszczenie będą sugestywną i dramatyczną lekcją poglądową oraz ostrzeżeniem dla przyszłego ludu Bożego. Może to być zaskakujące, ale czary goryczy nie przelała ich zdziczała niemoralność, choć i to miało swoje znaczenie. Prorok Ezechiel mówi: „Oto winą Sodomy, twojej siostry, było to: wzbiła się w pychę, miała dostatek chleba i beztroski spokój…, lecz nie wspomagała ubogiego i biednego” (16:49).

Być może zaczęło się od czczenia bożków, co doprowadziło do stopniowego rozluźniania obyczajów, ale skończyło się niewyobrażalnym egoizmem, pychą posiadania, i zdeptaniem godności bliźniego. Nauczając swoje dzieci, Abraham musi zrobić wszystko, aby grzeszne, samolubne postawy charakteryzujące Sodomę i Gomorę nie zakorzeniły się wśród jego potomków.

Życie Abrahama, jego służba Bogu oraz miłość do ludzi, stanowiły przeciwieństwo tego, co reprezentowała Sodoma. Namiot Abrahama był otwarty dla obcego przybysza, Sodoma natomiast była wrogo nastawiona wobec przybyszów. Udzielanie gościny oraz prośba o jałmużnę była tam zabroniona przez prawo. W mieście rozkwitała nienawiść, przemoc oraz bezgraniczne zdeprawowanie. Boża droga, którą kroczył Abraham, była drogą miłości braterskiej, dobroci, udzielania potrzebującemu, i była nacechowana czystością i samoopanowaniem.    

Ważną lekcją jakiej i my możemy nauczyć się od Abrahama jest również to, że bycie „świętym i oddzielonym” dla naszego Boga nie oznacza życia w izolacji od ludzi. Abraham pozostał aktywnie zaangażowany w sytuacje wokół niego. Desperacko wręcz wstawiał się, aby uchronić Sodomę przed Bożym sądem. Zawsze szukał gorliwie możliwości służenia swoim współmieszkańcom. Ale warto jednocześnie zauważyć, że nie „rozbijał swych namiotów w kierunku Sodomy”, tak jak to czytamy o Locie (13:12). Nie umieszczał siebie i swego domu świadomie w pośrodku tego zła, wystawiając się na pokuszenia. Ufał, że sam Bóg go poprowadzi tam, gdzie ma rozbić swój namiot, a potem w miłości usługiwał tym, których Bóg stawiał na jego drodze.

W paraszy znajdujemy jeszcze jedną historię z życia Abrahama, którą tradycja żydowska określa jako „Związanie Izaaka”.

Kiedy po raz pierwszy Bóg wezwał Abrahama, powiedział: wyjdź z ziemi swojej. Po hebrajsku polecenie „wyjdź” brzmi: „lech lecha”. Był to pierwszy test wiary Abrahama. Pod koniec jego życia, Abraham znowu słyszy polecenie od Pana: „lech lecha”. Bóg rzekł do Abrahama: „Weź syna swego, jedynaka swego, Izaaka, którego miłujesz, i udaj się do kraju Moria, i złóż go tam w ofierze całopalnej na jednej z gór, o której ci powiem.”

Pan nakazuje mu zabrać swego syna, Izaaka, do ziemi Moria. Jak wiemy, jest to obszar późniejszej Jerozolimy. Abraham ma zabrać syna na jedną z jej gór, o której Bóg mu powie. Góra Moria to ta sama góra, na której król Salomon wybudował świątynię. Abraham wzniósł ołtarz dokładnie w tym punkcie, gdzie pewnego dnia stanie świątynia. Pierwsze wezwanie było wezwaniem, aby Abram uczynił aliję (czyli „wstąpienie”) do Ziemi Obiecanej. To był początek.

Drugie wezwanie „idź” było wezwaniem, aby uczynić kolejny krok, jeszcze bardziej przybliżyć się do Boga – pójść do miejsca, które wybrał On na zamieszkanie, na intymną społeczność ze Swoim ludem. A więc dokonać kolejnej aliji w duchowym życiu. Dzięki Bożej łasce, rodzaj ludzki zostaje wraz z Abrahamem przeprowadzony z równin doliny Szinear, miejsca budowy wieży Babel, na wysokości góry Moria, gdzie Bóg złoży swe Imię na wieki. Tu na ziemi, nie było miejsca, w którym człowiek mógłby być bliżej Boga, niż na Górze Pana.

Abraham nie dyskutował z Bogiem. Nie podważał Jego polecenia. Wstał wcześnie rano aby spełnić obowiązek. Nie zwlekał, choć może nie mieściło mu się to w głowie. Ostatecznie zdał ten egzamin, poświadczył swą wiarę.

Wiara Abrahama nie była ograniczona do rutyny modlitw, zestawu wierzeń, rytuałów, czy umartwień. Przede wszystkim była oddaniem, bezgranicznym oddaniem Bogu, w codziennym, praktycznym życiu, pomimo wszelkich przeszkód. Wiara Abrahama wypływała z nierozdwojonej duszy.

Wygląda to tak, jakby szczególnym Bożym powołaniem dla Abrahama było życie w ufności obietnicom przez całe jego dorosłe życie. Zamiast ich wypełnienia, pojawiały się kolejne próby, a mimo to Abraham nie przestał być wiernym. Ale ta wyprawa wiązała się z najpoważniejszą próbą w życiu Abrahama. Miał przecież pełną świadomość tego, czego się od niego wymaga. Bóg jednoznacznie powiedział, że ma wziąć Izaaka, umiłowanego syna, i złożyć go w ofierze. Oczywiście, było to niewyobrażalne wyzwanie dla uczuć ojcowskich Abrahama. Ale także równie ogromne wyzwanie dla zaufania Bożym obietnicom, których ciągłość, których nadzieja wypełnienia całkowicie zawisły na osobie umiłowanego Izaaka. Czyżby teraz ta cała dotąd przebyta droga miała zabrnąć w ślepy zaułek bez wyjścia?

Abraham całe swe życie podporządkował temu jednemu celowi, wszystko temu poświęcił – aby dostąpić wypełnienia Bożych obietnic. Ziemia, wielki naród, wielkie błogosławieństwo – to wszystko teraz zawisło na słabej nitce życia jego jedynego wybranego syna. Czyżby ta nić miała zostać zerwana? Abraham powiedział tylko: oto jestem. Całą swą energię skupił na trwaniu w Bożym Słowie. Potrafił zachować swą ufność, ponieważ Bóg był jego przyjacielem, który przecież nie zawiódłby ani jego, ani Izaaka, ani swoich obietnic.   

Widząc przykłady wiary zwyczajnych ludzi przez których Wszechmocny czynił nadzwyczajne rzeczy, możemy czuć się zachęceni, aby wykonać kolejny krok wiary w naszym życiu, aby nie tracić nadziei, aby nie porzucać tych obietnic, które dotyczą naszego życia.

List do Hebrajczyków o wierze Abrahama mówi następujące słowa: „Przez wiarę Abraham przyniósł na ofiarę Izaaka, gdy był wystawiony na próbę, i ofiarował jednorodzonego, on, który otrzymał obietnicę,  do którego powiedziano: Od Izaaka nazwane będzie potomstwo twoje. Sądził, że Bóg ma moc wskrzeszać nawet umarłych; toteż jakby z umarłych, mówiąc obrazowo, otrzymał go z powrotem”.

Jezus pewnego razu wprawił w zdumienie swoich słuchaczy, powiadając: „Abraham oglądał mój dzień i radował się” (Jn 8:56). Kiedy Abraham oglądał dzień Mesjasza? Być może właśnie na górze Moria, Abraham zobaczył coś więcej niż baranka zaplątanego w krzaki, być może otrzymał prorocze wejrzenie w przyszłe Boże zaopatrzenie – Jego umiłowanego Syna,  który będzie światłością świata. Niech będzie to radością i zachętą także dla nas, aby stale Go naśladować, iść doskonałą drogą Jego Ducha – tak jak Abraham – nieustannie w ruchu, ucząc się, wzrastając i radując w nadziei, która jest przed nami. W ten sposób również przez nas może rozchodzić się wonność poznania Boga, gdziekolwiek nas pośle.

Wszystkim życzę obfitości Bożego pokoju – szalom!

Emanuel Machnicki

 

 

Facebook
WhatsApp
Drukuj
Email