Nazwa paraszy, Toldot, pochodzi od jej początkowych słów: „Oto pokolenia…”. Od początku tej księgi, kiedy Bóg powiedział Adamowi i Ewie: „Rozradzajcie się i rozmnażajcie się, i napełniajcie ziemię”, biblijna narracja raz po raz wplata zapisy kolejnych narodzin, obrazując ten rozprzestrzeniający się strumień życia na ziemi. Jednak w tę płynność rozwoju wkradają się nagłe zakłócenia, takie jak problem bezpłodności. Każda z umiłowanych żon patriarchów zmagała się z tym problemem, czy to Sara, czy Rebeka, czy Rachela, co jest tym bardziej zastanawiające, zważywszy na jedną z fundamentalnych obietnic Bożego przymierza z Abrahamem: „Ziemię tę dam potomstwu twemu”.
Wygląda to tak, jak gdyby Bóg chciał zwrócić naszą uwagę na to, że te narodziny potomków wybranej linii nie są zwykłymi, regularnymi narodzinami, wynikającymi wyłącznie z decyzji rodziców. Są one niezwyczajne, są efektem szczególnej Bożej ingerencji, w szczególnym celu. Mają zademonstrować nadnaturalne działanie w życiu Bożych wybranych i mają odniesienie do ziemi, którą Bóg właśnie im i ich potomkom obiecał: „Ziemię, na której przebywasz jako przychodzień, całą ziemię kananejską dam tobie i potomstwu twemu po tobie na wieczne posiadanie i będę Bogiem ich”. 17:8.
Toldot wspomina wszystkich trzech patriarchów – podejmuje historię linii Bożego wybrania od śmierci Abrahama, i kontynuuje jej dzieje kiedy Izaakowi rodzą się synowie – Jakub i Ezaw. Wszyscy oni – Abraham, Izaak i Jakub – zostali powołani aby służyć Panu, ale każdy w szczególny dla siebie, unikalny sposób.
Chociaż o Izaaku jest powiedziane najmniej, tradycja żydowska darzy go wielkim szacunkiem, uważając, że jest on swego rodzaju pomostem pomiędzy Abrahamem i Jakubem, wprowadzającym równowagę pomiędzy tymi dwiema silnymi osobowościami. Abrahama cechował przede wszystkim chesed, czyli pełna miłosierdzia życzliwość i łaskawość. Jego postępowanie było wzorcowym przykładem szczodrości, gościnności a także społecznego zaangażowania. Dom i serce Abrahama były zawsze otwarte dla każdego podróżnego, przybysza, któremu nie szczędził posiłku, ani towarzystwa, ani dobrej rady.
Postać Jakuba mędrcy Izraela wiążą przede wszystkim z prawdą (czyli emet), ze względu na jego całkowite oddanie studiowaniu Bożych dróg. Zmagał się i staczał nieustanną walkę, aby odkryć prawdę, i w końcu zwyciężył.
Natomiast Izaak wedle rabinów uosabiał przede wszystkim to, co określa się jako jirat Haszem (czyli bojaźń Boża). Jest to cecha niezbędna dla właściwej równowagi pomiędzy miłością i prawdą. Miłość musi być kontrolowana przez bojaźń Bożą, gdyż niczym nie ograniczona, może prowadzić do skrajności w ustępowaniu, folgowaniu i tolerowaniu czegoś co jest nieprawością. Z drugiej strony, zbytni nacisk wyłącznie na prawdę może prowadzić do legalizmu i bezduszności, może też powodować zarozumiałość serca. Izaak reprezentuje konieczną równowagę pomiędzy miłością i prawdą, równowagę wypływającą z bojaźni Bożej, czyli szacunku oraz pokornej czci wobec Najwyższego, kierujących postępowaniem człowieka. Wszyscy trzej reprezentują pewien ideał – „chesed we emet”, miłości i prawdy, budowanych na bojaźni Bożej. Owocem takiej postawy jest życie w sprawiedliwości.
W dalszym tekście paraszy znajdujemy fascynującą relację, dotyczącą studni odkopywanych przez Abrahama i Izaaka. Na Bliskim Wschodzie, także w obecnych czasach, nikogo przekonywać nie trzeba, że woda to życie; widoczne jest to szczególnie na suchych i pustynnych obszarach, takich jak Negew, gdzie wówczas zamieszkiwali. Jednak jak mówi Słowo, Pan Bóg obiecał także w tym względzie błogosławić swemu ludowi: „Służcie Panu, Bogu waszemu, a On pobłogosławi chleb twój i wodę twoją.”
Izaak stał się tego przykładem. Jest pierwszym patriarchą, który założył pola uprawne i siał zboże, a również hodował bydło, i znakomicie prosperował, pomimo tego, że w kraju panował głód: „Izaak siał w owej ziemi i zebrał w tym roku stokrotne plony, bo Pan mu błogosławił. I wzbogacił się ten mąż, i coraz bardziej się bogacił, tak że stał się bardzo zamożny. Miał on stada owiec, stada bydła i liczną służbę; i zazdrościli mu Filistyni.”
Zazdrość i niezdolność by cieszyć się czyimś sukcesem są niestety bardzo powszechnie występującymi cechami natury ludzkiej. Później również Jakub będzie doświadczał podobnej zawiści ze strony synów Labana, którzy widząc błogosławieństwo, które nad nim było, znaleźli następujące wytłumaczenie: „Jakub zabrał z tego, co należało do ojca naszego i dorobił się całego tego bogactwa” (31:1). Tak więc, zazdrość o powodzenie Jakuba ma bardzo, bardzo długą historię. Taki sukces jest tym bardziej trudny do przełknięcia, kiedy dotyczy kogoś całkiem zwyczajnego, kogoś dobrze nam znanego, nie wyróżniającego się niczym szczególnym – a właśnie takich ludzi często Bóg powoływał, aby wyraźniej okazać swoją suwerenność.
Ostatecznie Izaak został zmuszony, by opuścić to miejsce. Dowiadujemy się też, że w nowej okolicy do której przybył, „wszystkie studnie, które wykopali słudzy ojca jego w czasach Abrahama, ojca jego, Filistyni zasypali i wypełnili ziemią” (26:15). Takie działania Filistynów wydają się trudne do zrozumienia i racjonalnego uzasadnienia. Dlaczego niszczyć źródło zasobów tak kluczowych również dla własnego przetrwania? Jak widać, ta dziwna irracjonalność ujawniała się już wtedy na tej ziemi.
Tradycja rabiniczna interpretuje wspomniane studnie także w sensie symbolicznym, jako studnie żywej wiary, której przepływ w tej ziemi spowodowali ojcowie, i który to przepływ usiłowały zatrzymać moce zniszczenia i bałwochwalstwa. Wielki żydowski uczony, Nachmanides, powiedział, że trzy studnie, które wykopał Izaak, reprezentują trzy świątynie w Jerozolimie. Król Salomon wybudował pierwszą świątynię, którą zniszczyli Babilończycy. Repatrianci z Babilonu wybudowali drugą świątynię, którą zniszczyli Rzymianie. Król Mesjasz zbuduje trzecią świątynię, która nie będzie zniszczona.
Izaak nie podejmował walki z Filistynami, ale cierpliwie i konsekwentnie odkopywał studnie swego ojca Abrahama, nadając im nawet takie same nazwy. Aż pewnego razu pojawili się u niego w innej sprawie, mówiąc: „Widzieliśmy wyraźnie, że Pan jest z tobą… Chcemy zawrzeć z tobą przymierze… Ty teraz jesteś błogosławiony przez Pana”. Świadectwo życia Izaaka zrobiło na nich wrażenie. Zawarli przymierze, spożyli razem ucztę, złożyli sobie wzajemnie przysięgę i rozstali się w pokoju. Dalej czytamy, że „Tego samego dnia przyszli słudzy Izaaka i opowiedzieli mu o studni, którą wykopali, i rzekli: Znaleźliśmy wodę. I nazwał ją Szibea. Dlatego nazwa miasta brzmi Beer-Szeba aż po dziś dzień”.
O Jakubie i Ezawie czytamy, że walczyli ze sobą już w łonie matki. Jak to ktoś ujął: „wszystko się zaczęło, jeszcze zanim się zaczęło”. Rebeka bardzo boleśnie się o tym przekonała i być może, odczuwając te niespotykane bóle, pełna niepokoju, gorliwie wołała do Pana o wyjaśnienie. I otrzymała odpowiedź: „Dwa narody są w łonie twoim i dwa ludy wywiodą się z żywota twego. Jeden naród będzie miał przewagę nad drugim, starszy będzie służył młodszemu.” Może dlatego to właśnie Rebeka od początku przejawiała większą duchową przenikliwość i mądrość w rozwikłaniu całej tej układanki związanej z pierworództwem, błogosławieństwem i suwerennością Bożego wyboru.
Duchowego rozsądzania zabrakło Izaakowi, którego najwyraźniej nie tylko fizyczne oczy, ale także oczy serca osłabły na starość. Być może również z powodu tych słabości pokładał większą nadzieję w silnym, przebojowym człowieku czynu, o niezawodnym instynkcie łowcy, którego domem była przestrzeń stepów. Spokojny, mieszkający w namiotach i skłonny do rozmyślań Jakub wydawał się tym słabszym. Jednak, jak powiada jedna z sentencji ojców: „Kto jest silny? Ten kto poskramia swoje skłonności, jak jest napisane: ‘Lepszy cierpliwy od siłacza i ten kto ma władzę nad swoim usposobieniem, więcej znaczy niż zdobywca miasta’”.
Z pewnością Jakub tęsknił za uznaniem i dowartościowaniem ze strony ojca. Być może w tym całym oszustwie zaplanowanym z matką, przyjmując na siebie niejako tożsamość Ezawa, dostrzegł szansę doświadczenia choć przez jeden ulotny moment upragnionej akceptacji przez ojca. Szybko musi uciekać przed Ezawem, w obawie o życie. Bóg jednak prowadzi go w tej długiej i obfitującej w rozmaite zdarzenia podróży, przez którą odkrywa pełnię swojej własnej niepowtarzalnej tożsamości. Wędrówka Jakuba dopełnia się i Pan zostaje prawdziwie jego Bogiem dopiero wówczas, kiedy powraca do domu ojca w pokoju jako Jakub-Izrael.
Wszystkim życzę obfitości Bożego pokoju – szalom!
Emanuel Machnicki