To czytanie z Tory w całości obejmuje wydarzenia z życia Jakuba – od jego ucieczki przed Ezawem aż do momentu, kiedy ponownie staje u granic ojczystego kraju, po dwudziestu latach wygnania.
Pierwszy wers tej intrygującej, wielowarstwowej paraszy, jest prostym stwierdzeniem: „Jakub zaś wyruszył z Beer-Szeby i udał się do Haranu” 28:10. Wiedział dlaczego wyrusza – na polecenie rodziców, aby uciec przed gniewem brata a jednocześnie znaleźć dla siebie żonę wśród szerszej rodziny swego dziadka, Abrahama. Znał także cel podróży, inaczej niż Abraham, który wyszedł wyłącznie w wierności Bożemu poleceniu.
Kolejny wers opisuje jak niespodziewanie przybywa na „pewne miejsce”. Tekst hebrajski jest bardziej dosadny, tłumacząc go dosłownie, można powiedzieć, że Jakub „zderzył się z tym miejscem”. Myśl jest taka, że było to zaskakujące, nieoczekiwane zetknięcie. Zarazem, trafienie na to miejsce było jakby trafieniem w cel.
Jako odkupieni Pana, idziemy naprzód w naszym życiu, zmierzając w wierze do konkretnych celów i realizując zamierzenia, które, jak jesteśmy przekonani, zgodne są z Bożą wolą. Ale mogą się wydarzyć nagłe, nieoczekiwane sytuacje, które krzyżują nasze plany i niszczą harmonijny, przewidywalny porządek zdarzeń, którego się spodziewamy. Pewne sytuacje zaskakują nas i wstrząsają nami. Później jednak uświadamiamy sobie, że te nieprzyjemne wstrząsy mogą przynieść nam wiele dobra. Stają się one szansą duchowego wzrostu. Poruszają naszego ducha i skłaniają do szukania i kierowania się ku Bogu. Poszerzają nasze granice a nasze życie doznaje zmiany na lepsze.
Zmuszony aby udać się na wygnanie, Jakub zostaje całkowicie wywłaszczony ze swojego dotychczasowego życia. Zanim wyruszył z domu ojca, Izaak pobłogosławił go błogosławieństwem Abrahama: „A Bóg Wszechmogący niechaj ci błogosławi, niechaj cię rozrodzi i rozmnoży, abyś stał się zgromadzeniem ludów. Niechaj ci da błogosławieństwo Abrahama, tobie i potomstwu twemu po tobie, abyś posiadł kraj, w którym przebywasz jako gość, a który Bóg dał Abrahamowi” (28:3-4).
Elementem dziedzictwa dzieci Abrahama okazuje się bycie przychodniami i obcymi na wygnaniu, zanim odziedziczą kraj Bożej obietnicy. Ich duchowym przeznaczeniem będzie brak usatysfakcjonowania królestwami tego świata, które będzie rodzić nowe poszukiwania i wędrówkę na ziemi, podczas gdy dusza odnajduje odpocznienie jedynie w Bogu. (Ps.116:7).
W przeciwieństwie do Jakuba, Ezaw czuł się bezpieczny i zadomowiony; zadowolony z życia wśród pogańskich Hetytów. Natomiast życie Jakuba ujawnia pewien powtarzający się element emocjonalnego i duchowego dziedzictwa „potomstwa Abrahama” – poszukiwania swojego miejsca, które pobudza do stawiania pytań, wyjaśniania wątpliwości. Jakub staje się też bardziej świadomy konieczności przechodzenia przez wiele etapów duchowego wzrostu, wzrostu w mądrości i poznaniu, aby stawać się kimś „bardziej”. Prawdziwe dzieci Abrahama posiadają dane im od Boga instynktowne przeczucie, że jest jakieś „bardziej”, jest „więcej”. Dlatego Duch Boży inspiruje ich, aby aktywnie poszukiwać i nie zadawalać się czymś „mniej”, które oferuje świat.
W Nowym Testamencie, apostoł Paweł podkreśla tę myśl, kierując następującą zachętę do Kolosan: „Dlatego i my… nie przestajemy się za was modlić i prosić, abyście doszli do pełnego poznania woli jego we wszelkiej mądrości i duchowym zrozumieniu, abyście postępowali w sposób godny Pana ku zupełnemu jego upodobaniu, wydając owoc w każdym dobrym uczynku i wzrastając w poznawaniu Boga” (1:9-10).
Jakub dociera do punktu, poza który już dalej nie jest w stanie pójść. Słońce zaszło, więc postanawia przenocować. Jak mówi wers 11 rozdziału 28: „wziął jeden kamień z tego miejsca”, aby sobie podłożyć pod głowę. Tradycja rabiniczna utożsamia to miejsce z górą Moria – tam, gdzie niegdyś Abraham przygotowywał się by ofiarować swojego syna Izaaka, a Bóg powstrzymał jego rękę i dostarczył na ofiarę baranka. Teraz w tym miejscu Bóg objawia się Jakubowi. Po raz pierwszy Bóg mówi o zamiarze zstąpienia i ustanowienia Swojego zamieszkania pomiędzy Jego ludem na ziemi. W rzeczy samej, właśnie to miejsce złożenia ofiary jest przewidziane, aby stać się miejscem przyszłej świątyni.
Jakub ma sen. Widzi drabinę łączącą niebo i ziemię. Aniołowie Boży wstępują i zstępują po niej. A nad nią stał Pan (28:12-13). Jedna z interpretacji rabinicznych powiada: „Sen Jakuba obrazuje powstawanie i upadek narodów i ich cywilizacji na arenie dziejów świata”. Zatem drabina Jakuba może być rozumiana jako drabina historii, która jest niejako ugruntowana na Izraelu, który jest świadkiem powstawania i upadku tak wielu potężnych królestw i mocarstw. Bóg stoi na jej szczycie jako Pan historii, upewniając nas, że duma i despotyzm zostaną poniżone, aż Jego suwerenność zostanie poznana i uznana u końca wieków.
Kiedy Jakub się przebudza, a jest to zarówno fizyczne jak i duchowe przebudzenie, jego reakcja jest pełna czci i uznania: „Zaprawdę, Pan jest na tym miejscu, a ja nie wiedziałem” (28:16).
Może wydawać się to dziwnym, że właśnie w ciemnościach, w niepewności i lęku podróżowania w noc, Jakub odnajduje ha-Makom, Miejsce prawdy – skąd zacznie odkrywać swą prawdziwą tożsamość. Nie jest związany, jak był jego ojciec Izaak, lecz może w wolności stanąć i błogosławić Pana w tym miejscu świętym. Wiele wieków później, jego potomkowie będą na tym miejscu zachęcać się słowami Psalmu 134: „Oto błogosławcie Pana, Wszyscy słudzy Pana, Którzy co noc służycie w domu Pana!” Jakub poświęcił to miejsce i nazwał je Betel, co znaczy Dom Boży (28:19).
Pod koniec paraszy widzimy Jakuba po dwudziestu latach wygnania ponownie u granic swojej ojczyzny. Powraca, tak jak mu Pan obiecał, ze znacznym bogactwem, i jak czytamy: „spotkali go aniołowie Boży” (32:1). Jego Bóg, Bóg Abrahama i Izaaka, nie opuścił go, zawsze strzegł go, a teraz sprowadzał go z powrotem do tej ziemi i do tego szczególnego miejsca, gdzie Boże imię zamieszka wśród ludzi na wieki.
Wedle tradycji żydowskiej, modlitwa Jakuba tamtej nocy w tym szczególnym miejscu, ustanowiła precedens dla codziennych modlitw wieczornych. Talmud przypisuje każdą z trzech codziennych stałych modlitw jednemu z patriarchów.
Z Abrahamem wiąże się modlitwa poranna, Szacharit. Szachar znaczy świt. Abraham wstawał zawsze wcześnie rano, aby wypełniać Bożą wolę, nawet jeśli było to trudne. Tak było wówczas, gdy miał odprawić Hagar, czy wówczas gdy miał iść ofiarować Izaaka. O świcie również Abraham modlił się, stając przed Bogiem u którego szukał wzmocnienia, by stawić czoła wyzwaniom dnia.
Z Izaakiem wiąże się modlitwa popołudniowa, Mincha. Słowo to oznacza popołudniową ofiarę pokarmową, składaną codziennie w świątyni. W 1Moj.24:63 czytamy: „I wyszedł Izaak, aby się pomodlić pod wieczór na polu.” Jak pamiętamy, to wtedy ujrzał po raz pierwszy przybywającą do niego Rebekę. Jego zwyczajem była modlitewna medytacja gdzieś w oddaleniu od domostwa, na polu, kiedy powoli zapadał zmrok. Zgiełk dnia i gwar życia zamierał i był to dobry czas, aby oczyścić myśli i skupić się na tym co duchowe.
I tak jak wspominaliśmy, z Jakubem tradycja wiąże modlitwę wieczorną – Maariw. Nazwa ta wywodzi się ze źródłosłowu „erew”- wieczór. Ciemność nocy oferuje odosobnienie i oddzielenie. Nie przeszkadzają różne zakłócenia pory dziennej. Człowiek zostaje sam ze swoimi myślami. Wtedy Jakub doświadczył niespodziewanego objawienia i bliskiej społeczności z Bogiem. Ale w sensie metaforycznym, maariw to także modlitwa wygnania, ponieważ wygnanie jest nocą, jest ciemnością. Co jednak ważne, nawet wówczas Bóg chce przemawiać i objawiać coś ze swego imienia.
Modlitwa nie powinna być tylko listą życzeń i próśb, szczególnie, że Bóg wie czego potrzebujemy, zanim o to poprosimy. Modlitwa to także introspektywny proces odkrywania w obecności Bożej, kim się jest, kim się powinno być i jak osiągnąć przemianę. Tak jak w przypadku Jakuba, modlitwa była środkiem przez który wzmocniło się jego zrozumienie kim Bóg jest, i do tego nowego zrozumienia dostosował swoje serce i swoje życiowe cele, przekraczając dawne ograniczenia.
Wszystkim życzę obfitości Bożego pokoju – szalom!
Emanuel Machnicki